SIERPIEŃ
Tegoroczny sierpień spędziłem w miejscowości Boszkowo.
Był ciepły letni dzień, kiedy postanowiliśmy z rodzicami wybrać się na wycieczkę rowerową do pobliskiego lasu. Droga była prosta i przyjemna do jazdy rowerowej, a wokół pachniało lasem... Myślałem, że to będzie krótka wycieczka, ale się myliłem. Jechaliśmy przed siebie, żartowaliśmy i każdy z nas miał dobry humor. Lecz po upływie jakiegoś czasu, droga zaczęła mi się dłużyć i nogi dawały o sobie znać. Mówiłem moim rodzicom, że mnie bolą nogi i jestem głodny, ale mama powiedziała, że muszę wytrzymać i jechać dalej, ponieważ zrobimy sobie "obóz przetrwania". Mama poradziła mi, żebym nie marnował sił na narzekanie i zatrzymał je na dalszą drogę, a zaraz przystaniemy i znajdziemy coś do zjedzenia w lesie. Przestraszyłem się i zacząłem marudzić. Chciałem wracać, ale nie wiedziałem, którędy. Bałem się, że jak zawrócę to się zgubię. Jadąc za rodzicami usłyszałem ich rozmowę o mających pojawić się przed nami bagnach przez które trzeba będzie przenieść rowery oraz dzikach żyjących w tych lasach. Pomyślałem, że tylko tego teraz nam było trzeba. Jechałem dalej, w lesie zaczynał zapadać zmrok i kropić deszcz - było strasznie. Chcieliśmy już wracać, ale okazało się, że zgubiliśmy się. Przed sobą ujrzeliśmy polanę, na której postanowiliśmy odpocząć.
Mama z tatą poszli się rozglądnąć, a mnie zainteresowała duża czerwona mrówka, którą wziąłem na patyk i obserwowałem. Po chwili oddechu ruszyliśmy dalej, a ja poczułam mrówkę w bucie, która mnie boleśnie gryzła. Tego już było za wiele, deszcz padał coraz bardziej, a ja byłem zmęczony - w przeciwieństwie do moich rodziców, którzy byli w świetnych humorach. I nagle zauważyłem, że jedziemy znajomą mi drogą. Okazało się, że cały czas byliśmy blisko domu, a opowieść rodziców o "obozie przetrwania" była tylko po to, aby urozmaicić mi wycieczkę.
Gdy wszedłem do domu zacząłem się sam z siebie śmiać i nawet pogryziona noga już nie swędziała, a wszystkie przeszkody nie były takie straszne. Nigdy nie zapomnę tej przygody, choć niemało "najadłem" się strachu, jednak jestem pewny, że na przyszłoroczne wakacje też wybiorę się z rodzicami na wycieczkę rowerową.